
Telefon.
ja: Dzień dobry, ......., słucham.
klientka: No to ja chcę wpisać córkę na ten angielski!
ja: A czy córka już do nas chodziła?
k: No tak
j: Do Pszczyny?
k: No nie.
j: A gdzie?
k: No do Czechowic.
j: Ale do naszego oddziału do Czechowic?
k: Nie, do Libry.
Do podstawowej, kurwa, szkoły. Co ja jestem duch święty, czy jak, że mam czytać w myślach, albo co? A jej ton był taki przekonujący, że prawie zaczęłam przepraszać, że nie pamiętam naszej poprzedniej rozmowy, której, do licha, nie było.
4 komentarze:
O taaaak... A jeden Pan jak do nas przyszedł i nie daliśmy mu nr telefonu do lektora, żeby on się z nim poza bestem na tłumaczenie umówił, to nawet Aśce groził, że :My się jeszcze spotkamy!".
Może w ramach szkolenia w tym roku będzie kurs czytania w myślach?
Podrzuć ten pomysł szefowi i najlepiej powiedz, że każdy sporo zapłaci, za taką umiejętność. Mamy wtedy kurs na bank.
I wróżenia z fusów.
Prześlij komentarz