czwartek, 28 sierpnia 2008

Po ile angielski? 3zł za kilo.

Jak ja uwielbiam takie rozmowy:/ Z serii p. tytuł posta.
Telefon.
ja: Dzień dobry, ......., słucham.
klientka: No to ja chcę wpisać córkę na ten angielski!
ja: A czy córka już do nas chodziła?
k: No tak
j: Do Pszczyny?
k: No nie.
j: A gdzie?
k: No do Czechowic.
j: Ale do naszego oddziału do Czechowic?
k: Nie, do Libry.
Do podstawowej, kurwa, szkoły. Co ja jestem duch święty, czy jak, że mam czytać w myślach, albo co? A jej ton był taki przekonujący, że prawie zaczęłam przepraszać, że nie pamiętam naszej poprzedniej rozmowy, której, do licha, nie było.

wtorek, 26 sierpnia 2008

:)

Uff. Czysto. Do zobaczenia za rok. Mam nadzieję, że nie wcześniej.

poniedziałek, 25 sierpnia 2008

Czas jest pojęciem subiektywnym

Po 3 miesiącach oczekiwania (nie napiszę, że niecierpliwego, bo w sumie nie jest to coś, na co czeka się z wielką niecierpliwością) odwiedziłam dziś przybytek badaniowy. Odpowiedziałam na kilka pytań z serii "czy mam metal tu i ówdzie". Całkiem miły pan w kitlu poinstruował mnie, co mam zdjąć, czego nie wolno robić, że równo oddychać i że oczy mogę mieć otwarte, jeśli chcę (mimo wszystko, jakoś zawsze wolę zamknięte). Po 20minutach samotnego leżenia w stukającym ustrojstwie, zresztą jedynym w naszym pięknym mieście, z małą przerwą na kłucie("Tylko proszę się nie ruszać"), ten sam miły pan powiedział "Dziękuję, to wszystko." Dla niego tak.
O ile 3 miesiące oczekiwania na badanie to wcale nie długo, o tyle czekanie na wyniki do jutra boli. Mam nadzieję, że będzie, jak dotąd. Trzymajcie kciuki.

środa, 20 sierpnia 2008

Komputerowa apokalipsa

Zaczęło się chyba od Rubej. Komp zamiast się wyłączać tylko się resetował. Potem umarł komp Oli. Parę dni później przyszła kolej na serwer w pracy. Ten po prostu przestał się włączać. W tym tygodniu buntuje się mój. Trzykrotne przeinstalowanie windy w ciągu tygodnia to trochę ponad moje siły. Po ostatnim razie nawet nie zadałam sobie trudu, żeby instalować cokolwiek ponad absolutne minimum, bo i po co, skoro zaraz zabawa zacznie się od nowa? Noszę się z zamiarem wymiany kompowych bebechów, ale jeśli pada tablica partycji to będę musiała i nowy dysk kupić a tego nie ma w moim planie finansowym.
A no i wczoraj na moim kompie w pracy (nowym) pojawił się nieciekawy komunikat "CPU fan error", ale na szczęście po restarcie nic nie wybuchło od przegrzania procka.
Teraz czekam na następne "uruchom w trybie awaryjnym" i kolejny tekst Mojego Szanownego "komputery przecież się nie psują" ...

niedziela, 17 sierpnia 2008

I to by było na tyle

Długi łykend się kończy niestety. Jutro idę znowu do pracy, więc od razu oczywiście wróciła piękna, słoneczna pogoda. Powinni najwyraźniej przenieść długie łykendy, na dni pracujące, wtedy byłoby ładnie wtedy, kiedy trzeba.

Poza zepsutą pogodą było tak:

W czwartek dowiedziałam się, co robi z urzędowymi, bądź, co bądź, dokumentami, kadra kierownicza w Centrali. Kierowniczka Fasola i kierowniczka Agul produkują różne papierki, żeby (na szczęście bliżej mi nieznana) wysoka komisja dała pozytywną ocenę i słowo na "a" nie budziło już sensacji żołądkowych kierowniczki Fasoli.

W piątek okazało się, że to, czy wycieraczki są ustawione na wolno czy szybko nie ma znaczenia. Lało tak, że równie dobrze mogłoby ich w ogóle nie być.

Dziś najedliśmy się wujkowo-ciocinych pyszności, w tym domowych wędlin. Niestety trzeba było zapłacić... Tym razem wysłuchaniem licznych historyjek reumatyczno-onkologicznych również biesiadująych sąsiadów. Ale było warto, paczkę kiełbasy i kaszanki dostaliśmy jeszcze do domu:)

czwartek, 14 sierpnia 2008

Wolne idzie

Wizja słodkiego nicnierobienia w długi weekend na możliwie odległym od cywilizacji zadupiu właśnie odchodzi w siną dal... Opcja zwalenia się do ciotki w Brennej (zadupie Brennej dla ścisłości) odpadła, kiedy okazało się, że ciotka niestety aktualnie przebywa z drugiej strony kraju. Opcja druga, nieco mniej pociągająca, ze względu na większe zaludnienie okolicy (kemping na żywieckim, wrr DUżE ż MI NIE WCHODZI) wydaje się jeszcze mniej pociągająca ze względu na przewidywania ICM. Rozbijanie namiotu w strugach deszczu, to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. I znowu skończy się pewnie na jednodniowej wycieczce w jakieś miejsce, które wcale nie jest zadupiem, a zamiast śpiewu ptaszków i szumu strumyka będę zmuszona wysłuchiwać odgłosów knajpiano-deptakowych.

sobota, 9 sierpnia 2008

Wall-e

Właśnie wróciliśmy z kina. Jeśli lubicie się pośmiać i to niekoniecznie w stylu 13i3/4 części czegoś tam, to polecam:) Film niby dla dzieci, ale pixar razem z waltem trzyma fason. Świetnie narysowana mimika, kupa śmiechu, trochę, ale w strawialnej dawce, pedagogicznego podejścia (dzieci nie śmiecić!).
Może jestem miantka, ale mnie tam zakochany robot rozczulił.
Byłam też ciekawa, jakie reklamy będą puszczać przed filmem dla dzieci. Zdaje się, że były to reklamy filmów dla dzieci. Chyba. W jednej jeden narysowany człowiek odstrzelił głowę drugiemu, w drugiej facetowi kolejno oderwało rękę, pokopał go prąd, żeby po chwili spaść z jakiś 15m. W ostatniej drobiazgi w rodzaju rozbicia się o ścianę. Ech, gdzie te czasy Reksia?

czwartek, 7 sierpnia 2008

U mnie w Pszczynie

Właśnie coś tam zaktualizowałam w profilu. Kiedy miałam wpisać lokalizację, mocno się zastanowiłam. Bo jak najbardziej jestem z Tychów, Tych i Tamtych. Urodzona, zamieszkana, zameldowana (ponownie, ale to inna historia). Tyle, że pracuję w Pszczynie, a że spędzam tam jakieś, hm, pół życia, to i Pszczynę uwzględniłam. Z Pszczyną za bardzo się nie utożsamiam, a z pszczynką to już zwłaszcza. O różnicę spytajcie eksperta w tej sprawie, czyli Rubą:)
Chociaż, nie ukrywam, czasem zdarza mi się mówić "u mnie w Pszczynie...", ale wtedy mam na myśli raczej moje biuro (ew. okoliczne puby), a nie całą arystokratyczno-prowincjonalną resztę.

środa, 6 sierpnia 2008

Mów mi ciociu?

Wczoraj robiłam zakupy w jednym ze sklepów wielkopowierzchniowych. Stoisko wędliniarskie.
Klientka przed mną w kolejce:
- 20dag szynki Bohuma poproszę.
Pani sprzedająca, na moje szczęście, nie dosłyszała, więc mogłam mieć 100% pewność.
- No tej tu, Bohuma.

W szynkę, jak byk, była wbita tabliczka "szynka Bohuna", ale pani najwyraźniej nie miała przyjemności.

Mania blogowania.

Uległam. Kto żyw coś sobie skrobie (stuka?), czemu nie ja. Szablonu użyłam tego, bo z dostępnych te najbardziej mi się spodobały, a szanowna Brittabella właśnie podobnego opuściła, więc nie możecie powiedzieć, ze zgapiam. Chociaż, kto wie, cały pomysł jest w sumie trochę zgapiony:P Ale co tam. Kiedyś męczyłam wersję papierową, ale w tym wieku (XXI, żeby nie było) nie wypada.