środa, 16 lutego 2011

Ogłoszenie

Zaginął widelec.
Czterozębowy, metalowy.
Ostatnio widziany w kubku na sztućce w moim pszczyńskim biurze, w łazience.
Uczciwego znalazcę proszę o zwrot, ponieważ jedzenie obiadu łyżeczką okazuje się dość niewygodne.

sobota, 5 lutego 2011

Pocieszyciel

Przychodzi Madzia do lekarza.
- Panie doktorze chyba mam grypę.
- Jaką ma pani gorączkę?
- 38,2 dziś rano.
- E, to nie grypa. Przy grypie miałaby pani 39 albo i 40.

Co z tego skoro to 38 mnie urządziło tak, że na siedząco wytrzymuje jakieś maks pół godziny...
Idę ponownie przyjąć horyzontalną.

czwartek, 3 lutego 2011

Kij wam w oko!:D

Przed chwila moim oczom ukazał się przemiły widok - pierwszy ze słupków został przez jakiegoś uczynnego sąsiada unieszkodliwiony w sposób, który i mnie przemknął przez myśl, i inny (lub ten sam) sąsiad wpakował swojego sajczka między słupek nr 2 i drzwi do klatki schodowej:D

wtorek, 1 lutego 2011

Słupkowym fanatykom mówimy zdecydowane NIE

Dzień z rodzaju "wyjebana jak koń po westernie". Do tego głodna jak cholera, bo nie miałam czasu zjeść, a jak wiadomo głodna Madzia to zła Madzia. Wjeżdżam na swoje własne podwórko i moim oczom ukazuje się nowy wynalazek. Wynalazek nazywa się słupki na chodniku.
Teraz nieco retrospekcji naturą wyjaśnienia.
Z biegiem lat samochodów robiło się więcej i więcej, a miejsc parkingowych nie przybywało. Projektanci osiedla 50 lat temu wymyślili jakieś 30m chodnika po blokiem. Chodnik z obu stron kończy się ulicą, na którą i tak trzeba wyleźć, żeby gdziekolwiek dojść. W związku z tym chodnika, jako chodnika nikt nie używał. Natomiast od jakiegoś czasu chodnik zaczął być używany jako parking dla 3 samochodów, które sie tam akurat mieściły.
I teraz fragment nie dla dzieci, jako że mi nieco adrenalina podskoczyła. Jakaś niewątpliwie moherowa pipa lub jej pisujący małżonek z miękkim fiutem, oboje niewątpliwie niezmotoryzowani zmniejszyli ilość miejsc parkingowych na naszym podwórku o 3 inicjując montaż owych słupków. Co gorsza moja kurwica będzie się włączać za każdym razem, kiedy będę wyjeżdżać/wracać do domu bo te pierdolone słupki stoją przy samym wyjeździe.

czwartek, 27 stycznia 2011

Co za tydzień...

Miałam mieć czas w tym tygodniu, taaa...
Przez własną sklerozę musiałam wczoraj siedzieć w pracy 8:30-19:40, a na dodatek oblałam sobie rękę kawowym efsowym wrzątkiem:/ Dobra rada: jak się poparzycie, to nawet jeśli od razu nie boli, moczcie się w zimnej wodzie ile wlezie. Pomoczyłam się tylko trochę i po jakiejś godzinie było już źle, a wieczorem istny koszmar:/ Wsadzenie łapy w ogień trochę by chyba odzwierciedlało, co czułam. Dziś na szczęście dużo lepiej już.
Również wczoraj zapomniała zabrać do pracy telefonu. Po powrocie do domu okazało się, że dziś idę na pogrzeb:/ Nie jestem w tym dobra:/ Zwłaszcza jeśli to ktoś bliski kogoś mi bliskiego. Zwłaszcza jeśli to rodzic mojej przyjaciółki:( Moja psyche wytrzymała mniej więcej do końca mszy i to tylko dzięki temu, że klecha nie gadał za dużo.

W związku z tym wszystkim z góry przepraszam wszystkich uczestniczących w piątkowym piciu za niedoróbki w postaci: brudnej podłogi, bałaganu w pokoju, zera żarcia (@voice of common sense - pastę do zębów posiadam i użyczę, szampon również;).
Następnie przepraszam z góry tych uczestniczących w sobotnim piciu za moją popiątkowa nieświeżość;)