poniedziałek, 30 marca 2009

Coś śmiesznego mile widziane

Jeśli ktoś chce poczytać coś wesołego to chyba dwa następne posty powinien ominąć.
Moje początkowe trzymanie się w pionie chyba niestety nie sprawdziło się na dłuższą metę. Fizycznie coraz za mną lepiej, tu wspomaganie antybiotyku i siedzenie/leżenie skutecznie pomagają. Gorzej z głową. Głowę wspomagam zielonymi tabletkami, które, jak dotąd mnie nie zawiodły. Mam nadzieję, że i tym razem pomogą. Głowę mam zapchaną strasznie. Rano budzę się z uczuciem, jakby mi ktoś coś do niej napompował i nie jest to olej. Ogólnie jestem dobrej myśli, co nie zmienia faktu, że każda najmniejsza pierdoła wytrąca mnie z równowagi. Taki nasilony PMS ;) Liczę też na to, że to hormony wracają do siebie, więc może, jak już wrócą będzie mi trochę lepiej. Na razie do pracy się nie wybieram i staram się rozrywać na różne sposoby, więc jeśli macie coś śmiesznego to poproszę.

poniedziałek, 23 marca 2009

< beczy >

Już nie jestem w ciąży.
Proszę nie zadawać pytań, jak będę w stanie to sama powiem.
Proszę nie wstawiać komentarzy w stylu "bardzo współczuję".
Można rozpowszechniać, żebym ja nie musiała tego powtarzać więcej razy niż to konieczne.

czwartek, 19 marca 2009

W nawiązaniu do kupy


W nawiązaniu do posta(-u?) Brittabelli, kupowata historyjka o wróbelku.

Był sobie mały wróbelek. Było mu zimno i straszno. Siedział sobie w trawie i nagle spadła na niego wielka, krowia kupa. Wróbelkowi zrobiło się miło i cieplutko. Zrobiło mu się tak dobrze, że siedząc, że się tak wyrażę w gównie, zaczął z radości śpiewać. Usłyszał to przechodzący w pobliżu kot. Podszedł, wyciągnął wróbelka z krowiego placka, otrzepał go i zjadł.
Jaki z tego morał?
Nie każdy, kto na ciebie nasra, jest twoim wrogiem. Nie każdy, kto cię z gówna obetrze jest twoim przyjacielem. A kiedy jesteś szczęśliwy pod żadnym pozorem nie śpiewaj.

Ogłoszenie

Do wszystkich zainteresowanych: lumpeks pod Albertem ponownie otwarty:)

środa, 18 marca 2009

Leżę


Strasznie zaniedbuje bloga. Zaniedbuje też niestety inne rzeczy. Hasło na dziś, na ten tydzień, na ten miesiąc i cholera wie, na jak długo, to NIE CHCE MI SIĘ. Nie wiem, na ile jest to związane z nowym obywatelem mojego ginewrowego państwa, a na ile z tym, co za oknem. Tak czy siak, jest marnie. I niestety nic nie wskazuje na to, że ma być lepiej:(

poniedziałek, 2 marca 2009

Objadacz(ka)


Zgadzam się w 100% z Brittabellą. Dziś od rana jestem zdechła. Bardzo. Bardzo, bardzo. Nie wiem, czy to tylko efekt wiosny, pewnie też trochę tego małego czegoś, co we we mnie siedzi i mnie objada. Objada mnie na tyle skutecznie, że dziś rano, jak mi przyszło do głowy wziąć prysznic przed śniadaniem, to myślałam, że zejdę. Aha i żeby nie było, całe jedzenie zużywam. Znaczy ja i objadacz, nic nie oddajemy spowrotem:P

Jak ktoś będzie mówił, że może obajdaczka, tak, może. Chociaż wedle ludowych przesądów, sądząc po tym, co chętnie jem to jednak objadacz.

W zasadzie to wszystko jedno.
Chociaż jedna rzecz przemawia na korzyść objadaczki. Jeśli będzie objadacz i odziedziczy tatusiową porywczość to będę miała w domu permanentną jatkę... Z córeczką tatuś się jakoś pewnie bardziej dogada.