poniedziałek, 2 marca 2009

Objadacz(ka)


Zgadzam się w 100% z Brittabellą. Dziś od rana jestem zdechła. Bardzo. Bardzo, bardzo. Nie wiem, czy to tylko efekt wiosny, pewnie też trochę tego małego czegoś, co we we mnie siedzi i mnie objada. Objada mnie na tyle skutecznie, że dziś rano, jak mi przyszło do głowy wziąć prysznic przed śniadaniem, to myślałam, że zejdę. Aha i żeby nie było, całe jedzenie zużywam. Znaczy ja i objadacz, nic nie oddajemy spowrotem:P

Jak ktoś będzie mówił, że może obajdaczka, tak, może. Chociaż wedle ludowych przesądów, sądząc po tym, co chętnie jem to jednak objadacz.

W zasadzie to wszystko jedno.
Chociaż jedna rzecz przemawia na korzyść objadaczki. Jeśli będzie objadacz i odziedziczy tatusiową porywczość to będę miała w domu permanentną jatkę... Z córeczką tatuś się jakoś pewnie bardziej dogada.

2 komentarze:

Brittabella pisze...

Myślę, że Objadacz(ka) cię tak wypompowuje.

Dobrze chociaż, że przy jedzeniu nie grymasi i wiaderko niepotrzebne.

marcinuz pisze...

To ja trzymam kciuki, żeby była objadaczka :)