czwartek, 27 stycznia 2011

Co za tydzień...

Miałam mieć czas w tym tygodniu, taaa...
Przez własną sklerozę musiałam wczoraj siedzieć w pracy 8:30-19:40, a na dodatek oblałam sobie rękę kawowym efsowym wrzątkiem:/ Dobra rada: jak się poparzycie, to nawet jeśli od razu nie boli, moczcie się w zimnej wodzie ile wlezie. Pomoczyłam się tylko trochę i po jakiejś godzinie było już źle, a wieczorem istny koszmar:/ Wsadzenie łapy w ogień trochę by chyba odzwierciedlało, co czułam. Dziś na szczęście dużo lepiej już.
Również wczoraj zapomniała zabrać do pracy telefonu. Po powrocie do domu okazało się, że dziś idę na pogrzeb:/ Nie jestem w tym dobra:/ Zwłaszcza jeśli to ktoś bliski kogoś mi bliskiego. Zwłaszcza jeśli to rodzic mojej przyjaciółki:( Moja psyche wytrzymała mniej więcej do końca mszy i to tylko dzięki temu, że klecha nie gadał za dużo.

W związku z tym wszystkim z góry przepraszam wszystkich uczestniczących w piątkowym piciu za niedoróbki w postaci: brudnej podłogi, bałaganu w pokoju, zera żarcia (@voice of common sense - pastę do zębów posiadam i użyczę, szampon również;).
Następnie przepraszam z góry tych uczestniczących w sobotnim piciu za moją popiątkowa nieświeżość;)