piątek, 23 kwietnia 2010

Dobry dzień

taki jak dziś:)
Piękna pogoda, ciepło, pierwsza przejażdżka na moich nowych felgach z nowymi (starymi;) oponami, wrażenia bardzo pozytywne:) Do tego udało mi się załatwić przez telefon coś, czego w ogóle nie spodziewałam się załatwić:) W pracy pracy akurat tyle, żeby się nie nudzić, ale nie za dużo. I na koniec zostałam jeszcze skomplementowana:) A jeśli komplementem raczy cię Głos Zdrowego Rozsądku to przecież nie można nie wierzyć:) Dzięki:D
I banan na ryjku do końca dnia:)
Znaczy taką mam nadzieję, bo mówią "nie chwal dnia przed zachodem słońca". Ale csiii, słońce już zaszło, więc jeśli teraz coś mi humor popsuje to zaliczę to już na poczet jutra:P

Poproszę więcej :)

wtorek, 20 kwietnia 2010

Yeah


Dziś korzystając z wolnego dnia i wreszcie temperatury powyżej pięciu kresek poszłam na spacer.
Produkowałam wit. D oglądając postępy w budowie nowego ronda, która żywo mnie interesuje, bo będę sobie mogła dużo prostszą droga wyjeżdżać na Pszczynę.
Wreszcie mogłam położyć się na ławce kładąc bluzę pod głowę i tak, tak w samym t-shircie nie było za zimno:) Obok jeziorko, kaczki, szpaki... Cudnie, po prostu cudnie:)

środa, 14 kwietnia 2010

wystarczy

Wiecie czemu Rosjanie pierwsi złożyli kondolencje?
Bo wiedzieli już w piątek;) *

Wiem, wiem, jestem pozbawiona uczuć patriotycznych, niegodna i w ogóle. Ale szczerze mówiąc mam już trochę dość ogólnomedialnej żałoby i depresyjnej muzyki w każdym radiu.

Gdyby rozbił się samolot pełen "zwykłych" ludzi nie byłoby ani połowy tego wszystkiego. A w czym przepraszam w obliczu śmierci ofiar i tragedii bliskich ten ze świecznika jest lepszy od tego spod niego? I szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić sytuację tych, którzy naprawdę byli związani z ofiarami. Teraz zamiast móc w spokoju przeżyć żałobę muszą zmagać się z ogromem kondolencji, programami i artykułami przypominającymi im o bliskich, pchającymi się wszędzie na oczy.

*nie, nie uważam, że Rosjanie maczali w tym palce, jak co poniektórzy

sobota, 10 kwietnia 2010

Wszystko po staremu, czyli z dupy strony

Piję kawę (z rozmrożonym mlekiem;) i czytam bloga Brittabelli. I mnie oświeciło, że nie wspomniałam o czwartkowym zebraniu. Wszystko przez to, że od czasu tegoż nie wiem w co ręce mam włożyć...

Zebranie było długie, panie prowadzące nie do końca zorientowane... Dostaliśmy komplet nieprzygotowanych dokumentów, w których różnej maści błędy panie próbowały poprawiać na bieżąco. Dyskutowały długo na temat punktów istotnych inaczej, za to te, które mogą naprawdę okazać się punktem zapalnym były totalnie niedopracowane.

No i efekt tego jest taki, że od czwartku nie wiem, jak się nazywam. Poza własną normalną robotą mam własną dodatkową robotę, a poza tym mam wrażenie, że mam też dodatkową cudzą robotę. Poprawiam np błędy ortograficzne i inne w tych samych dokumentach, które panie poprawiały na zebraniu...

Ok, do roboty.

A jednak działa

Po świętach miałam pewne wątpliwości czy moja pracowa lodówka nie odmówiła przypadkiem posłuszeństwa, bo nie było jej w ogóle słychać i jakoś dziwnie w środku ciepło było. Dlatego podkręciłam lodówkowe pokrętło na maksa. I co? I właśnie rozmrażam mleko do kawy...

niedziela, 4 kwietnia 2010

Odpoczynek?

Świąteczne odpoczywanie jest baaaardzo męczące. Zwłaszcza, jeśli pochłonie się cały zestaw sałatek, wędlin, jajek, kaczkę z jabłkami, żur, ciasta... Kolejność dowolnie przeplatana.
Żeby zapracować na obiad, po śniadaniu udaliśmy się na spacer przy okazji oglądając postępy
w budowie obwodnicy Bielska. O dziwo postępuje. Chociaż po jakiś 15 latach planów i użerania się z okolicznymi mieszkańcami to najwyższa pora.

Poza przyswojeniem kosmicznej ilości kalorii przyswoiłam też parę rodzinnych wiadomości. M. in. dowiedziałam się, że mam genialnego kuzyna, który zdaje maturę z matmy, fizyki, informatyki i angielskiego. Wszystko na rozszerzonym poziomie, a próbne napisał w okolicach 9o paru procent.
Zdolny skubaniec jest i tyle:D
Wiem też, jak zrobić, żeby pies nie śmierdział psem:) Poza radami, które już słyszałam (specjalna karma, częste kąpiele) trzeba w psim sklepie zakupić... specjalne pigułki. Nie wiem, jak inni, ale jak bardzo lubię psy to akurat silny psi zapach nie bardzo mi odpowiada. Nie odpowiada też właścicielom Suri, dzięki czemu karmią ją powyższymi tabletkami. Mogłam więc spokojnie parokrotnie wytarmosić zachwyconą labradorkę nie musząc za każdym razem biegać do łazienki, z czego skwapliwie skorzystałam:)