sobota, 10 kwietnia 2010

Wszystko po staremu, czyli z dupy strony

Piję kawę (z rozmrożonym mlekiem;) i czytam bloga Brittabelli. I mnie oświeciło, że nie wspomniałam o czwartkowym zebraniu. Wszystko przez to, że od czasu tegoż nie wiem w co ręce mam włożyć...

Zebranie było długie, panie prowadzące nie do końca zorientowane... Dostaliśmy komplet nieprzygotowanych dokumentów, w których różnej maści błędy panie próbowały poprawiać na bieżąco. Dyskutowały długo na temat punktów istotnych inaczej, za to te, które mogą naprawdę okazać się punktem zapalnym były totalnie niedopracowane.

No i efekt tego jest taki, że od czwartku nie wiem, jak się nazywam. Poza własną normalną robotą mam własną dodatkową robotę, a poza tym mam wrażenie, że mam też dodatkową cudzą robotę. Poprawiam np błędy ortograficzne i inne w tych samych dokumentach, które panie poprawiały na zebraniu...

Ok, do roboty.

1 komentarz:

Brittabella pisze...

O, to masz dokładnie tyle roboty, co ja ;)