wtorek, 1 lutego 2011

Słupkowym fanatykom mówimy zdecydowane NIE

Dzień z rodzaju "wyjebana jak koń po westernie". Do tego głodna jak cholera, bo nie miałam czasu zjeść, a jak wiadomo głodna Madzia to zła Madzia. Wjeżdżam na swoje własne podwórko i moim oczom ukazuje się nowy wynalazek. Wynalazek nazywa się słupki na chodniku.
Teraz nieco retrospekcji naturą wyjaśnienia.
Z biegiem lat samochodów robiło się więcej i więcej, a miejsc parkingowych nie przybywało. Projektanci osiedla 50 lat temu wymyślili jakieś 30m chodnika po blokiem. Chodnik z obu stron kończy się ulicą, na którą i tak trzeba wyleźć, żeby gdziekolwiek dojść. W związku z tym chodnika, jako chodnika nikt nie używał. Natomiast od jakiegoś czasu chodnik zaczął być używany jako parking dla 3 samochodów, które sie tam akurat mieściły.
I teraz fragment nie dla dzieci, jako że mi nieco adrenalina podskoczyła. Jakaś niewątpliwie moherowa pipa lub jej pisujący małżonek z miękkim fiutem, oboje niewątpliwie niezmotoryzowani zmniejszyli ilość miejsc parkingowych na naszym podwórku o 3 inicjując montaż owych słupków. Co gorsza moja kurwica będzie się włączać za każdym razem, kiedy będę wyjeżdżać/wracać do domu bo te pierdolone słupki stoją przy samym wyjeździe.

Brak komentarzy: