niedziela, 17 sierpnia 2008

I to by było na tyle

Długi łykend się kończy niestety. Jutro idę znowu do pracy, więc od razu oczywiście wróciła piękna, słoneczna pogoda. Powinni najwyraźniej przenieść długie łykendy, na dni pracujące, wtedy byłoby ładnie wtedy, kiedy trzeba.

Poza zepsutą pogodą było tak:

W czwartek dowiedziałam się, co robi z urzędowymi, bądź, co bądź, dokumentami, kadra kierownicza w Centrali. Kierowniczka Fasola i kierowniczka Agul produkują różne papierki, żeby (na szczęście bliżej mi nieznana) wysoka komisja dała pozytywną ocenę i słowo na "a" nie budziło już sensacji żołądkowych kierowniczki Fasoli.

W piątek okazało się, że to, czy wycieraczki są ustawione na wolno czy szybko nie ma znaczenia. Lało tak, że równie dobrze mogłoby ich w ogóle nie być.

Dziś najedliśmy się wujkowo-ciocinych pyszności, w tym domowych wędlin. Niestety trzeba było zapłacić... Tym razem wysłuchaniem licznych historyjek reumatyczno-onkologicznych również biesiadująych sąsiadów. Ale było warto, paczkę kiełbasy i kaszanki dostaliśmy jeszcze do domu:)

3 komentarze:

Brittabella pisze...

Słowo na "a" już mnie nie eksajtuje, ale upiję się dziś na bank :)

Brittabella pisze...

Jeśli chcesz wiedzieć skąd ta wstrętna pogoda w weekend to pogadaj z Gretkiem ;)- genetycznie rzecz ujmując maczała w tym palce. Choć nie bezpośrednio.

ginewra pisze...

hm, wiem, że Gretek ucierpiała ( a raczej jej auto) ale nie omieszkam spytać:)