poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Trzymają się mocno.

Ten post jest niejako komentarzem do The Number of the Beast.
Wcale nie trzeba być facetem, żeby się na tym (o dziwo) zabawić. Co do oceny w skali punktowej 0-10 dałabym 9 nie tylko za wybuchy, ale i za walkę wręcz, wnóż i bronią hałasującą.
Za podteksty prezydencko-leśne dałabym i ze 4, gdyby nie to, że wszystkie dobre żarty były jakby na siłę przyklejone do reszty, żeby się można było cuś niecuś pośmiać. A co do timingu muzycznego - po prostu grali coś wtedy, kiedy muzy nie zagłuszały wybuchy, czyli wtedy, kiedy nic się nie działo. Kawałek 'The Boys Are Back in Town' świetny:)
A panowie trzymają się nadzwyczaj dobrze mimo wieku emerytalnego. Jak i hydroplan z epoki kamienia łupanego.
Fabułę pominę milczeniem.

Teraz chce iść na te małe, żółte ludziki z marnym polskim tytułem;p Idzie ktoś?


Najpierw polewamy pomost paliwem, podpalamy, uciekamy i...
wsiadamy do samolotu w stylu emerytowanego Rambo.


1 komentarz:

Maciek pisze...

Rzeczywiście, żarcik o prezydencie umknął mi w recenzji. A był on dobry :)