sobota, 17 lipca 2010

Ciepło. I dobrze.

Jest gorąco, owszem, ale nie narzekam. Narzekałam jak był śnieg i mróz i również wtedy, kiedy lało. Jakoś tak jestem skonstruowana, że wolę siedzieć przy biurku w stroju prawie-ewy i czuć, jak sok z arbuza i woda z Lidla wychodzą mi przez skórę, niż zastanawiać się co jeszcze mam ubrać żeby przestało mi być zimno. Lato może być dla mnie właśnie takie, jak się komuś nie podoba to bardzo mi przykro. Do 35+ jakoś mogę się przyzwyczaić, do poniżej -15 nie.
Tak, jestem mokra jak szczur, ale wolę to, niż trząść się z zimna i wsadzać zmarznięte końcówki do ciepłej wody.

Dla tych, co na tą temperaturę narzekają - nie martwcie się, za tydzień jadę nad Bałtyk, więc wtedy na pewno upały się skończą;)

Brak komentarzy: