piątek, 22 maja 2009

Burza bez deszczu

Przed chwilą nad moją głową (na szczęściem nakrytą dachem) przewaliła się sinogranatowa, burzowa chmura. Jak na cumulonimbusa nie była wcale duża, za to przesuwała się w tempie odrzutowca. Z przerażeniem patrzyłam, jak wiatr przewrócił metalowy daszek, takie stoisko targowe i wlókł go spory kawał, odwracając ze dwa razy. Chmura pędziła w zastraszającym tempie, pył i piach podnosił się co chwilę, małe trąby powietrzne kręciły się między samochodami. Dawno nie widziałam takiej chmury przesuwającej się w takim tempie. Nie padało, tylko od czasu do czasu strzelił piorun.
Po chwili chmura zniknęła za horyzontem ustępując miejsca rozległej, szarej, zajmującej całe niebo zwykłej chmurze burzowej, z której lunął rzęsisty deszcz. Leje jak z cebra, z żygacza za oknem leci strumień wody, a jednak to nie to, co dzieje się teraz, mnie przeraża. Teraz już nie wieje, a w najgorszym nawet deszczu da się żeglować, natomiast jeśli na wodzie dorwie cię wiatr, jak z tej pierwszej chmury to może być różnie.




Kiedy dzieją się takie rzeczy, jakoś zawsze nachodzi mnie myśl, co by było, gdybyśmy akurat byli na wodzie...

Brak komentarzy: