poniedziałek, 1 grudnia 2008

Spadek formy

Jakoś mi tak szaro. Permanentnie. Od środka niestety. Zewnętrzna szarość do tej wewnętrznej się przyczynia, ale nieznacznie. Więcej szarości mam od środka. I chyba trudno się dziwić, skoro zmuszona jestem do zażywania dziennie trzech rodzajów kropli, trzech rodzajów tabletek, do tego szew na dziąśle i jeszcze oczekiwanie na wyniki piątkowego badania szpitalnego, w którym główną atrakcją było przeżycie po raz pierwszy znieczulenia ogólnego. Niezły odlot nawiasem mówiąc:)
Staram się wychodzić z założenia, że po to boli, że potem człowiek odczuwał radość z niebolenia, ale jakoś trudno mi samą siebie do tego przekonywać.

A jeśli mnie chcecie przywrócić do pionu, to najlepiej mówcie, jak to się bardzo boicie/nie umiecie/nie wiecie co i jak. Bo jakoś tak jestem skonstruowana, że jeśli ktoś koło mnie jest dzielny i mądry, to ja się właśnie mogę rozkleić i to zrobię. I na odwrót. Przekonałam się o tym po raz kolejny w piątek, kiedy w szpitalnym korytarzy dziewczyna obok mnie bała się strasznie, nigdy nie była w szpitalu i ręce jej się trzęsły. Szczęśliwie dla mnie, bo (mnie, że szczerze mówiąc do śmiechu mi nie było) zaraz zaczęłam jej tłumaczyć, ze to nic strasznego, nie ma się co bać itp itd. Nie wiem, czy jej poprawiłam tym nastrój, ale sobie na pewno trochę tak. Tak już mam.

2 komentarze:

Brittabella pisze...

W razie gdybyś miała ochotę się rozkleić, to ja służę.

Maciek pisze...

A ja się mogę spytać jak się robi schabowe, cobyś się czuła pomocna i mądrzejsza. No chyba, że nie umiesz robić schabowych, to sorry... :)