
Paręnaście lat temu pierwszy raz pojechaliśmy na narty do regionu Haute Savoie. Serwują tam danie lokalne - tartiflette. Składniki z początku swojskie i bezproblemowe: ziemniaki, cebula, boczek. Niestety nieodłącznym składnikiem jest specjalny, nieco woniejący ser, trochę podobny do Camemberta, ale nie całkiem. Ser śmierdzący, jak to ser, datę przydatności do spożycia ma maks miesięczną, więc zapasy przywiezione z Francji starczały na krótko. U nas od dawna można kupić jakieś niebieskie, zielone i w ciapki, od dość dawna można fondue i raclette, ale sera do tartiflette ani śladu:(
Jakiś czas temu pojawił się cień nadziei, bo w sklepie delikatesowym "Piotr i Paweł" pani powiedziała, że mogą zamówić. Z rok temu to było. Coś długo ser jechał z serowej krainy, ale przyjechał:) W lodówce sklepowej były aż 4 sztuki, z których 3 (może ktoś tego szuka tak jak my?) zostały przez nas skwapliwie wykupione.
I w ten cudowny sposób w sobotę i niedzielę raczyliśmy się dawno niewidzianym i niesmakowanym tartiflette, a wszystko dzięki Rysiowi, który to panią w sklepie tak długo nachodził, aż ser sprowadzili:)