



I co? I nagle okazało się, że na żadnych pasach nie musiałam stać ani pół minutki. Jak mam dżinsy, bluzę i trampki to mogę sobie stać to u.śmierci. To się nazywa niesprawiedliwość.
Jako, że wybieramy się wieczorem w Pszczynie na piwo, jechałam do pracy pociągiem. I okazało się, że dla PKP zajarzenie, że w dzień przed długim weekendem duże ilości studentów a)wracają do domu b)jadą w góry, to zdecydowanie zbyt wiele. Skład Katowice-Zwardoń był króciutki, króciusieńki. Za to wszerz grubiutki, taki napakowany.
Czy może pan powiedzieć temu, kto jest nad nim, że ten, który jest pode mną, mówi, że ten spod spodu wysiada?